wtorek, 10 lipca 2018

Przygotowania do matury: biologia, starcie tytanów

Witajcie,
dzisiejszy wpis poświęcę moim przygotowaniom do matury z biologii,
do której podchodziłam 3 razy.
Pierwszy raz to było zaraz po ukończeniu liceum w 2012 roku i uzyskałam wynik jakoś 48%.
Wtedy to było dla mnie osiągnięcie - wiecie dlaczego z wpisu numer 2.
Nie uczyłam się wtedy szczególnie dużo, a raczej nadrabiałam zaległości.
Te 48% to był dla mnie super wynik i pokazał, że w miarę (w miarę) umiem pisać pod klucz,
bo bez wiedzy uzyskałam prawie połowę punktów.
W każdej sytuacji szukam pozytywów, więc i w tej znalazłam. :)

Matura 2016
Kiedy zdecydowałam się, że piszę matury jeszcze raz i że jednym z przedmiotów będzie biologia,
pierwsze co zrobiłam to pojechałam do mojego LO do mojej ukochanej wychowawczyni,
która uczyła właśnie biologii. Przyjęła mnie na korepetycje, na które uczęszczałam
jeden raz w tygodniu na dwie godziny.
Jak wyglądały moje przygotowania?

Nauka w domu
O ile w chemii nie jest to tak istotne - o tyle w biologii moim zdaniem baaaaardzo ważne jest czytanie teorii. Ja przede wszystkim polegałam na podręcznikach z Nowej Ery, doczytywałam z Operonu. Zdarzały się jeszcze dodatkowe książki jak vademecum Ewy Pyłki-Gutowskiej, ale było to jedynie powtórzenie tego czego nauczyłam się z podręczników.
Podręczniki są napisane w ten sposób, by nauczyć się formułować odpowiedzi pod klucz.
Trzeba dużo czytać, by używanie słów kluczy weszło nam w nawyk. Nie czytałam
opracowań, notatek zamieszczanych na grupach - bo często nie były napisane tak jak powinno się pisać na maturze. Czytajcie książki zalecane w szkole. One są pisane tak, byśmy nauczyli się pisać maturę. Oczywiście, że w podręcznikach nie ma wszystkiego. Biologia jest tak szeroka że książki musiałyby być tak grube że plecaka by zabrakło :) 
Dlatego warto sobie doczytywać, ale w granicach rozsądku. Matura z biologii jest na myślenie, wyciąganie wniosków.
Skoro jest a, to jest b co razem daje ab lub c ;) To jest właśnie biologia i takiego myślenia przyczynowo-skutkowego trzeba się nauczyć.
Podsumowując, w domu przede wszystkim czytałam, nawet po kilka razy to samo. Powtarzałam, ubierałam w swoje słowa.

Korepetycje

Na zajęciach kiedy rozpoczynałam jakiś nowy dział, wychowawczyni przedstawiała mi prezentację na jego temat. Dzięki przygotowaniu w domu do danego tematu dużo z tych prezentacji wyciągałam dla siebie. Dopytywałam kiedy czegoś nie wiedziałam lub coś nie było dla mnie wystarczająco jasne. Ważne, by wybrać nauczyciela który mówiąc do nas używa słów kluczy.
Moja wychowawczyni taka była. Zarówno w LO, jak i na korepetycjach mówiła do mnie kluczem maturalnym. Czasami to było zabawne, ale dało efekt.
Po prezentacji robiłam zadania, albo byłam odpytywana. Tworzyłyśmy razem schematy, tabele, wykresy. Systematyzowałyśmy moją wiedzę. Miałam bardzo dużo sprawdzianów. Wydawało mi się, że robimy za mało zadań, ale zaufałam swojej korepetytorce. W biologii trzeba czytać, utrwalać, powtarzać... 
Zbiory zadań, które robiłam na przykład jako sprawdzian to karty pracy z Nowej Ery i zbiór z kameleonem. Plus zadania z magicznej szuflady Pani od biologii :) Te zadania to perełki, do dziś nie wiem skąd. Ale nie było ich dużo. Myślę, że karty pracy i kameleon wystarczy. 

A co w tym roku?

W tym roku zdecydowałam, że podejdę do matury jeszcze raz, ale tym razem bez korepetycji. Kupiłam masę zbiorów zadań, kupiłam biologię Campbella. Przygotowałam się do tego starcia.
Od stycznia/lutego robiłam swoją porcję zadań. Pomyślałam, że może robiłam ich za mało skoro nie uzyskałam 80-90%? Tym razem postawiłam nie na teorię a na zadania. I co? I nie wiem ile miałam % bo na aneksie jest sama chemia :) Więc miałam jeszcze mniej punktów. Dlatego właśnie napisałam wyżej że ważniejsza jest teoria. Zadania są ważne - tak. Ale pisania pod klucz moim zdaniem uczymy się czytając, powtarzając, słuchając kogoś kto używa słów kluczy. 

Podsumowanie

Ucząc się biologii podkreślajcie słowa klucze. Czytajcie odpowiedzi do matur. Jak zrobicie arkusz, to moim zdaniem ważniejszy jest klucz. Czytajcie co nie jest uznawane, za co odejmują punkty. Podkreślajcie to sobie lub wypisujcie do zeszytu. Niech w nim będą ciągle przeze mnie wspominane słowa klucze, ale też zdania które nie są uznawane. Zróbcie sobie podział na działy. Co jest ważne w roślinach, co w zwierzętach itp.
Róbcie schematy, tabele - to pomaga wyciągać wnioski i rozwiązywać zadania, na które nie ma odpowiedzi w podręczniku, ponieważ trzeba samemu odpowiedź wywnioskować. 



To tyle z moich przygotowań. Mam nadzieję, że komuś ten wpis pomoże i osiągnie sukces na maturze. Trzymam za Was kciuki. Już niedługo moje przygotowania do matury z chemii.
A jutro 1 lista przyjętych na studia. Potrzebuje Waszych kciuków! :)


zona24namedycyne <3

niedziela, 8 lipca 2018

Przygotowania do matury: rzecz najważniejsza!

Kochani, tym wpisem chcę rozpocząć cykl wpisów "Przygotowania do matury". Dziś, myślę że nie będzie długi, ale bardzo ważny i mam  nadzieję, że coś z niego weźmiecie dla siebie.

Jak wiecie pisałam maturę z myślą o kierunku lekarskim dwa razy. Analizuję te dwie sytuacje i wyciągam wnioski. Jest ich wiele, dlatego powstanie kilka wpisów w tym cyklu.
Dziś powiem o czymś co jest fundamentem pracy nad maturą w ogóle.

Mowa o naszym nastawieniu.
To co mamy w głowie jest kluczowe. Albo nas motywuje gdy wierzymy w swój sukces, albo podcina skrzydła gdy myślimy że to i tak na nic... Po czasie widzę, że przygotowując się do matury w 2016 roku - z tym właśnie miałam problem. O ile w biologii czułam się pewnie (będzie wpis o przygotowaniach), o tyle z chemii wewnętrznie WIEDZIAŁAM że mi się nie uda. Umyślnie używałam wielkich liter żeby podkreślić moją głupotę... Ja rok przed, pół roku czy miesiąc WIEDZIAŁAM że i tak nic z tego. Tak właśnie się stało, bo nauka nie była efektywna, nie było jej tak wiele jak teraz, no bo po co? Skoro i tak się nie uda...
W tym roku zaś, miałam jasno postawiony CEL. Miałam go w głowie zakorzenionego i postawionego na 1 miejscu. Ten cel motywował mnie do nauki, do robienia setek zadań, do robienia 3 arkuszy dziennie kiedy "parował mi mózg". Oczywiście, że miałam chwile gorsze. Ale ten wewnętrzny CEL i WIARA W SIEBIE mówiły mi: walcz, bo wiem że dasz radę!
Kochani, nie można "szukać" motywacji o nauki na przykład na instragramie obserwując i oglądając studygramy. Te profile są pomocne, ale dla inspiracji a nie motywacji. Motywacja musi wypływać z Was, z środka. Jeśli czegoś naprawdę chcecie to aż będzie palić się do nauki. Ja wstawałam rano i już, już chciałam robić zadania. Wiedziałam po co to robię. Miałam cel, co znowu podkreślam. W tym wpisie powinnam jeszcze poruszyć kwestię wytrwałości, determinacji i pokonywania przeszkód, a także przezwyciężania własnych słabości ale kończy mi się kawa, a mąż woła na obiad. :) Będzie dalsza część.


Proszę napiszcie co myślicie na ten temat. Zgadzacie się ze mną?



zona24namedycyne <3

czwartek, 5 lipca 2018

Moja droga ku medycynie

W tym wpisie chciałabym opisać Wam mój początek. Dlaczego medycyna, jak to było, dlaczego dopiero teraz.
O zostaniu lekarzem myślałam i marzyłam już w dzieciństwie. Moje otoczenie jakoś szczególnie nie zwracało na to uwagi, traktując moje gadanie jako własnie... takie gadanie :)
W zasadzie nikt nie wziął sobie tego do serca. Jedynie jeden człowiek potrafił odnaleźć w moim 'gadaniu' sens i dostrzec prawdziwe marzenie, a później cel. Był to mój przyjaciel i najbliższa osoba jaką miałam. Był to ktoś kto zawsze mnie wspierał, dodawał otuchy i pomagał w trudnych momentach. Był to mój tata.
Wybierając liceum zdecydowałam się na profil biologiczno-chemiczny z myślą o medycynie. Pierwsza klasa to był mój okres buntu, ale taki można powiedzieć "mini". Przestałam się uczyć, przestało mi zależeć, nie uznawałam autorytetów którymi powinni być nauczyciele. Lekceważyłam wszystko. Ale mój tata zawsze był po mojej stronie. To on chodził na wywiadówki, a później ukrywał karteczkę z ocenami przed mamą :) Pierwsza klasa była dla mnie trudna ze względu na wspomniany bunt i problemy w nauce. Miałam nadzieję że w 2 klasie wezmę się za siebie i nadrobie materiał do matury, dostanę się na wymarzone studia. Wakacje rozpoczęły się wspaniale, wspólnym wyjazdem z tatą nad jezioro gdzie spędziliśmy kilka dni łowiąc wspólnie ryby, rozmawiając... Niestety, po powrocie mój tata wrócił do pracy. Był kierowcą. Wracając z trasy, już niedaleko domu miał wypadek samochodowy. Z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jego życie operując go. Tata już się nie obudził. Z dnia na dzień straciłam najbliższą mojemu sercu osobę. Zbuntowałam się jeszcze bardziej.. Każdy powtarzał mi, że muszę być silna dla mamy, ma tylko mnie... Starałam się jak mogłam. Byłam silna, nie płakałam, udawałam że wszystko jest jak dawniej. Przynajmniej przy mamie... Do szkoły praktycznie przestałam chodzić. Miałam kontrakt z pedagogiem za nieobecności.. Moja ukochana wychowawczyni była rok na urlopie w trakcie 2 klasy, a w zastępstwie mięliśmy Panią z którą lekko mówiąc się nie polubiłam. A to nie pomagało. W domu - udawałam że jestem silna. A w szkole, o ile bylam w niej obecna nie odnalazłam potrzebnego wsparcia. Trzecia klasa była trochę lepsza. Zebrałam się w sobie na ile mogłam, uczyłam się nadrabiając zaległości. Wróciła moja wychowawczyni (w końcu ktoś po mojej stronie!). Niestety, na nadrabianie i myśl o udanej maturze było za późno. Napisałam biologię rozszerzoną na jakieś 50%, chemię podstawową około 40%. Był to rok 2012. Zaraz po maturze poznałam mojego - już - męża. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Okazał się kimś, kto pomógł mi i umożliwił powrót do normalnego życia. Był kimś kto mnie rozumiał, bo sam stracił w dzieciństwie ukochaną osobę. Był kimś przy kim nie musiałam być silna, nie musiałam udawać. To on przywrócił mi wiarę w marzenia, w to że jestem coś warta i w to, że mogę osiagnąć wszystko! Przed ślubem w 2016r. pisałam pierwszy raz poprawę matury z biologii, a z chemii pierwszy raz rozszerzenie. Rok chodziłam na korepetycje. Na lekcje z biologii uczęszczałam do mojej ukochanej wychowawczyni o której pisałam. Bardzo miło wspominam nasze lekcje, rozmowy o życiu. Ta wspaniała kobieta nawet nie wie ile jej zawdzięczam. Wyniki z matury w 2016 roku były niewystarczające. Biologię napisałam na 75% a chemię jakieś 58%. Załamałam się, kolejny raz coś się nie układało... Ale w tym samym roku brałam ślub więc skupiłam myśli na tym. Zaraz po ślubie wyprowadziłam się od mamy i rozpoczęliśmy z mężem nowe życie. Życie w którym to on jest silny, on mnie wspiera, a ja mam prawo przeżyć coś czego wcześniej nie mogłam. Przeżyłam śmierć mojego taty jakby to było wczoraj... Nie radziłam sobie ze swoimi emocjami, płakałam, krzyczałam bez powodu... Za namową męża trafiłam do psychiatry. Miałam epizod depresji i przeżywałam żałobę przewlekłą.. Walczyłam z depresją farmakologicznie, chodziłam na psychoterapię.. Udało się! Zebrałam się, jestem silniejszą osobą - ale już nie udaje. Do dziś mam miękkie serce, łatwo się wzruszam, przeżywam. Ale widzę sens życia i ciesze się z niego. Na maturę w roku 2017 nie zdecydowałam się, ze względu na wspomnianą chorobę jak i próbę zmiany celów. Odpoczęłam. Od nauki, od bycia na niby silną, od emocji, od mamy dla której musiałam udawać... I właśnie w 2017 roku zdecydowałam że walczę! Będę lekarzem! Zapisałam się na korepetycje z chemii. (swoją drogą to temat na osobny wpis) Biologii uczyłam się sama. Przez ten rok przygotowań nie pracowałam zawodowo, lecz zajmowałam się domem oraz uczyłam. Zmierzając ku końcowi, stwierdzam że była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, ponieważ uświadomiłam sobie, że niemożliwe nie istnieje, jestem coś warta i życie może być piękne!

W kolejnym wpisie opiszę moje korepetycje i naukę chemii.

zona24namedycyne <3

Co ja tutaj robię?

Kochani, znacie mnie zapewne z mojego profilu na Instagramie o nazwie zona24namedycyne. (Jeśli nie to Witajcie w moim świecie!) Wiecie, że poprawiałam w tym roku maturę i jak wszystko dobrze pójdzie to od października będę studentką kierunku lekarskiego. Mam 168 punktów rekrutacyjnych, także nadzieja jest wielka. Startuję na ŚUM.

Zdecydowałam się na założenie tego bloga, ponieważ dostaję od Was masę wiadomości z pytaniami, które się powtarzają.

Jak wyglądała moja droga na medycynę?
Ile razy poprawiałam maturę?
Z czego się uczyłam?
Jak wyglądała moja nauka?

Pytacie w szczególności o naukę chemii, z której uzyskałam 93%.
Właśnie w tym miejscu znajdziecie odpowiedzi na wszystkie pytania :)
Miałam pomysł, żeby pisać na ten temat posty pod zdjęciami na Instagramie. ale byłyby za długie. A jeśli nie byłyby za długie, to były by maksymalnie skrócone i niepełne.

To moja pierwsza przygoda z blogowaniem, także wybaczcie mi ewentualne wpadki. :)

Mam nadzieję, że pomysł się Wam spodoba i zostaniecie na dłużej! :)

zona24namedycyne <3